Mnie serca abirała šlach. I ja jšoŭ za jm, satkanym z maraŭ, ciopłym letam. Ja zasynaŭ i bačyŭ vobraz tvoj u snach. A zranku, šeraj ptuškaj, z padvakońnia, vylataŭ u nieba. Uvosieni daždžy aznačyłi praciah, A sahravała horač kavy, zvonku, paćmianieła hleba… Ja saramłiva kvietki daravaŭ, z kachańniem u vačach… Jany źvianułi j niedasiahalnym bolej stała nieba.
|
|